piątek, 9 sierpnia 2024

Wakacyjne wspomnienia z Turcji

 

A poniżej zdjęcie z hotelu Kirman Belazur w Belek, ależ tam było pięknie, wspaniała kuchnia m.in. japońska, pyszne słodkości tureckie i nie tylko, no i była piękna pogoda... jedyny minus, to sporo Rosjan i możliwość palenia papierosów w restauracjach w wydzielonych miejscach, ale dym niósł się wszędzie...




Polubiłam Turcję, krótkie urlopy podczas których nie myślę o pracy, o domu, o swoim zdrowiu, które zaczyna doskwierać.Nie ma podczas takich wakacji możliwości poznania nowych ludzi, trudno, z Rosjanami nam nie po drodze, Turcy trzymają się raczej razem, inne nacje, owszem wymieniamy się krótkimi pozdrowieniami, uśmiechami, czasem stukniemy się lampką czegoś mocniejszego i to by było na tyle...

Ale najfajniejsze są wypady do rozmaitych miejsc, do małych tureckich miasteczek, zwykle jeździmy miejscową komunikacją, autobusikami, podroż kosztuje 1,50 euro od osoby.

Trochę szwendamy się po sklepach, zwiedzamy meczety, obserwujemy jak żyją ludzie, karmimy bezpańskie koty i psy, ale przeważnie mijamy się z innymi turystami. 

Niestety taki pobyt szybko mija, wracamy do domu i zostają zdjęcia i wspomnienia...


 Poniżej zdjęcia z ostatniego pobytu hotelu w maju 2024 - pięknie położony hotelik Juju... w małej miejscowości Beldibi, gdzie można było podejrzeć miejscową ludność jak żyje, jak pracuje, czym się zajmuje na co dzień... niestety w tej okolicy w hotelach było bardzo dużo Rosjan, więc mieliśmy lekki dyskomfort jeśli chodzi o odpoczynek.







 

Poniżej hotel golfowy Sueno w Belek. Hotel świetny ale jak to przed sezonem w hotelu i wokół trwał remont wiec nawet na plaże nie było jak wyjść, za to hotel dobry, ogromny, chyba w połowie albo i 1/3 tylko zajęty, goście głównie Niemcy, Anglicy, trochę Turków i bardzo mało Rosjan. Każdego wieczora w foyer hotelowym, młoda kobieta z pochodzenia Bułgarka pięknie grała na fortepianie... niestety często rosyjskich kompozytorów...nie mam  nic do tej wspaniałej muzyki, ale w obliczu wojny, która się toczy za granicami naszego kraju, w zasadzie tuż obok... nie mam ochoty na delektowanie się kulturą rosyjską.



























I poniżej jeszcze kilka zdjęć z Beldibi ....małej miejscowości na Riwierze Tureckiej













piątek, 5 lipca 2024

Turcja all inclusive

Do Turcji pierwszy raz polecieliśmy w ub.roku w październiku. Potem drugi raz na przełomie listopada i grudnia, a potem w marcu i maju 2024r. Tak, Turcja pozwala odpocząć, bo cieplej zimą jak w Polsce, bo kwitną kwiaty, bo w hotelach all inclusive, które wybieramy można się zrelaksować. Baseny, pyszne jedzenie, wycieczki po okolicy, ciekawe zakupy, ludzie raczej mili, spokojni. Każdy nasz wyjazd trwał tylko 6/7 dni dni, ładowaliśmy akumulatory i wracaliśmy do domu.  

Poza Stambułem zwiedziliśmy Antalyę a w zasadzie jej najstraszą część, Stare Miasto  - Kaleici. Starówka odgrodzona jest od miasta zabytkowymi murami obronnymi. Od kilku lat na terenie starego miasta jest zakaz poruszania się samochodów więc spokojnym krokiem można przemierzać ją pieszo. Jedną z największych atrakcji na Kaleici są  pięknie zachowane domy osmańskie z XVII i XIX wieku które często pełnią funkcje hoteli. Jedna z największych atrakcji Antalyi jest otwierająca starówkę  Brama Hadriana. To rzymski łuk triumfalny który praktycznie w nienaruszonym stanie stoi tu od ponad 200 tysięcy lat. Budowla została wzniesiona w 130 roku  n. e i stała się główną bramą prowadzącą do miasta. Można przez nią bezpłatnie przechodzić by dalej penetrować stare miasto. Znajduje się tu też symbol Alanyi czyli  Złamany Minaret. W przeszłości budowla pełniła  funkcje kościoła a później meczetu. Meczet został złamany przez piorun podczas burzy. Kolejnym symbolem Antalyi jest wieżyczka Żłobkowanego Minaretu. Sam meczet został zniszczony a później odbudowany i dziś znajduje się w nim Muzeum Etnograficzne

 

                                                    Kilka zdjęć z Antalyi 






                                                                Brama Hadriana


Kilka zdjęć z Meczetu Cami Manavgat z czterema minaretami, pięknie zdobionego licznymi ornamentami








     o hotelach, kuchni tureckiej w następnych postach...




















sobota, 4 maja 2024

Sewilla

 O podróży do Hiszpanii marzyłam od dawna, zawsze coś stanęło na przeszkodzie, ostatnio Covid. Podczas niemożliwości podróżowania realnego, podróżowałam po mapie, dojrzałam do wyjazdu do Hiszpanii. Poczytałam o jej historii, kulturze, obejrzałam wiele zdjęć w internecie, filmów na YouTube i padł wybór najpierw Barcelonę a potem Sewille.

Od Sewilli jednak chciałam zacząć ponieważ w mojej opinii miasto Sewilla, kładzie na głowę Barcelonę. Jest mniejsze, mniej światowe więc bardziej hiszpańskie, cudowne do zwiedzania, jedynie brakowało mi tego co ma Barcelona... morskiego powiewu od morza. Trochę za duszno, za gorąco, ale... nic nie przeszkadza zwiedzać Sewillę w sezonie chłodniejszym i naprawdę zachwycać się wszystkim co oferuje
Wspólnie z małżonkiem wybraliśmy się pod koniec września 2022 roku i jak dla mnie było za gorąco, co tam za gorąco, za upalnie.  

Podróż będziemy pamiętać z powodu lotu :) Cóż , za późno wylecieliśmy z Gdańska, było jakieś opóźnienie i prawie spóźniliśmy się na samolot z Frankfurtu do Sewilli więc biegliśmy przez to wielkie lotnisko, samolot na nas czekał, ale już zestresowało nas to trochę. W Sewilli okazało się, że nie doleciały nasze walizki, czego spodziewaliśmy się, bo nie miały nóg jak my i "nie dobiegły" do samolotu tak jak my w ostatniej chwili... więc trochę czasu nam zajęło zanim dostaliśmy się do okienka info...na lotnisku, przekazaliśmy co mieliśmy przekazać, zostawiliśmy adres naszej miejscówki i udaliśmy się na poszukiwanie taksówki, którą zamówiliśmy i opłaciliśmy (30 euro) na bookingu. Nasza taksówka niestety uciekła. Pojechaliśmy więc autobusem do najbliższego przystanku. 

Nie było blisko, bo apartament zarezerwowaliśmy w centrum miasta, autobus tam nie dojeżdżał. Spoceni, zmęczeni dotargaliśmy się do miejsca naszej rezerwacji ale niestety, hiszpańskie adresy są mało czytelne, nie mogliśmy tego miejsca znaleźć. Nasz GPS pokazywał, że jesteśmy na miejscu... ale gdzie to może być. Wąskie uliczki, jakieś kamieniczki, sklepiki, kawiarenki, pełno ludzi pijących, jedzących, a my głodni jak wilki... no ale gdzie ten nasz apartament?

 Oczywiście byliśmy blisko, tyle, że musieliśmy dostać klucz do bramy, jednej i drugiej... po godzinie ktoś z administracji nas odebrał i zaprowadził do małego, czystego, świetnie zaopatrzonego w napoje apartamentu. Złość nam przeszła i wyszliśmy na miasto. Albowiem nasz walizki dotarły po 3 dniach, więc pierwsze kroki skierowaliśmy do sklepu po jakieś ciuchy, kosmetyki, bo mieliśmy na sobie rzeczy odpowiednie na polską jesień a nie hiszpańską i temperaturę dochodzącą do 30st.C.

Obkupiliśmy się w ciuchy, sandały, kosmetyki... zachowując rachunki i ruszyliśmy na zwiedzanie Sewilli. Wrzesień to zdecydowanie zbyt szybko na zwiedzanie Andaluzji, myślę, że kiedyś tam wrócimy (bardzo bym chciała), ale w chłodniejszym czasie, bo i zbyt gorąco i zbyt tłumnie...

Oj było co oglądać: katedra, wieża Giralda, Plac Hiszpański, Alkazar, pałace, kościoły, muzea, tańce flamenco... do tego dochodzi pyszna kuchnia, piękna pogoda... no i może nie powinnam pisać, ale przyznaje się, byliśmy na corridzie. Małżonek bardzo chciał obejrzeć, ja niekoniecznie, bo całą corridę przepłakałam za tymi biednymi bykami, cierpiącymi na arenie, co jakiś czas wychodziłam, żeby umyć twarz i schłodzić się nieco... poza tym nie chciałam, żeby widzieli moje łzy... poza tym widziałam pięknie poubierane Hiszpanki w pełnych makijażach to nie mogłam wyjść z podziwu, że dają rade w tym upale tak nieskazitelnie wyglądać. Nie pociły się, i zachwycały walkami na arenie... no cóż... co kraj to obyczaj, poza tym powszechnie wiadomo jak u nas cierpią zwierzęta oddawane do rzeźni...