sobota, 4 maja 2024

Sewilla

 O podróży do Hiszpanii marzyłam od dawna, zawsze coś stanęło na przeszkodzie, ostatnio Covid. Podczas niemożliwości podróżowania realnego, podróżowałam po mapie, dojrzałam do wyjazdu do Hiszpanii. Poczytałam o jej historii, kulturze, obejrzałam wiele zdjęć w internecie, filmów na YouTube i padł wybór najpierw Barcelonę a potem Sewille.

Od Sewilli jednak chciałam zacząć ponieważ w mojej opinii miasto Sewilla, kładzie na głowę Barcelonę. Jest mniejsze, mniej światowe więc bardziej hiszpańskie, cudowne do zwiedzania, jedynie brakowało mi tego co ma Barcelona... morskiego powiewu od morza. Trochę za duszno, za gorąco, ale... nic nie przeszkadza zwiedzać Sewillę w sezonie chłodniejszym i naprawdę zachwycać się wszystkim co oferuje
Wspólnie z małżonkiem wybraliśmy się pod koniec września 2022 roku i jak dla mnie było za gorąco, co tam za gorąco, za upalnie.  

Podróż będziemy pamiętać z powodu lotu :) Cóż , za późno wylecieliśmy z Gdańska, było jakieś opóźnienie i prawie spóźniliśmy się na samolot z Frankfurtu do Sewilli więc biegliśmy przez to wielkie lotnisko, samolot na nas czekał, ale już zestresowało nas to trochę. W Sewilli okazało się, że nie doleciały nasze walizki, czego spodziewaliśmy się, bo nie miały nóg jak my i "nie dobiegły" do samolotu tak jak my w ostatniej chwili... więc trochę czasu nam zajęło zanim dostaliśmy się do okienka info...na lotnisku, przekazaliśmy co mieliśmy przekazać, zostawiliśmy adres naszej miejscówki i udaliśmy się na poszukiwanie taksówki, którą zamówiliśmy i opłaciliśmy (30 euro) na bookingu. Nasza taksówka niestety uciekła. Pojechaliśmy więc autobusem do najbliższego przystanku. 

Nie było blisko, bo apartament zarezerwowaliśmy w centrum miasta, autobus tam nie dojeżdżał. Spoceni, zmęczeni dotargaliśmy się do miejsca naszej rezerwacji ale niestety, hiszpańskie adresy są mało czytelne, nie mogliśmy tego miejsca znaleźć. Nasz GPS pokazywał, że jesteśmy na miejscu... ale gdzie to może być. Wąskie uliczki, jakieś kamieniczki, sklepiki, kawiarenki, pełno ludzi pijących, jedzących, a my głodni jak wilki... no ale gdzie ten nasz apartament?

 Oczywiście byliśmy blisko, tyle, że musieliśmy dostać klucz do bramy, jednej i drugiej... po godzinie ktoś z administracji nas odebrał i zaprowadził do małego, czystego, świetnie zaopatrzonego w napoje apartamentu. Złość nam przeszła i wyszliśmy na miasto. Albowiem nasz walizki dotarły po 3 dniach, więc pierwsze kroki skierowaliśmy do sklepu po jakieś ciuchy, kosmetyki, bo mieliśmy na sobie rzeczy odpowiednie na polską jesień a nie hiszpańską i temperaturę dochodzącą do 30st.C.

Obkupiliśmy się w ciuchy, sandały, kosmetyki... zachowując rachunki i ruszyliśmy na zwiedzanie Sewilli. Wrzesień to zdecydowanie zbyt szybko na zwiedzanie Andaluzji, myślę, że kiedyś tam wrócimy (bardzo bym chciała), ale w chłodniejszym czasie, bo i zbyt gorąco i zbyt tłumnie...

Oj było co oglądać: katedra, wieża Giralda, Plac Hiszpański, Alkazar, pałace, kościoły, muzea, tańce flamenco... do tego dochodzi pyszna kuchnia, piękna pogoda... no i może nie powinnam pisać, ale przyznaje się, byliśmy na corridzie. Małżonek bardzo chciał obejrzeć, ja niekoniecznie, bo całą corridę przepłakałam za tymi biednymi bykami, cierpiącymi na arenie, co jakiś czas wychodziłam, żeby umyć twarz i schłodzić się nieco... poza tym nie chciałam, żeby widzieli moje łzy... poza tym widziałam pięknie poubierane Hiszpanki w pełnych makijażach to nie mogłam wyjść z podziwu, że dają rade w tym upale tak nieskazitelnie wyglądać. Nie pociły się, i zachwycały walkami na arenie... no cóż... co kraj to obyczaj, poza tym powszechnie wiadomo jak u nas cierpią zwierzęta oddawane do rzeźni...























1 komentarz:

sukienka w kropki pisze...

Straszne przygody na starcie i zapewne nerwy, też miałam taka przygodę przy przesiadce w Zurychu to był koszmar. Jednak Sevilla swoją urodą urzeka i pewnie wynagradza niedogodności. Natomiast co do corridy to nawet nie przeszłabym koło stadionu nie mówiąc o oglądaniu spektaklu (jestem wegetarianką). Pozdrawiam!